kolejna (3) część opowieści...
Dawno nic nie pisałem bo nie było na to czasu. Rano do pracy - wieczorem na budowę , powrót zawsze grubo po północy i czas leciał.
Ostatni wpis skończyłem na zalaniu wykopu :
po 3 upalnych dniach, wody było tyle samo - nic nie wysychało bo mamy teren mocno gliniasty.
Trzeba było więc użyć pompy i to cholerstwo wypompować
po 2 dniach pompowania wyglądało to już tak :
Zawitała u nas cywilizacja - mamy wreszcie prąd i najlepsze w tym że nie budowlany tylko taryfa działkowa - podwójne szczęście :}
NO to zaczynamy konkretną robotę z pomocą szwagra
szalunki pod ławy zrobione no to zalewamy chudziaka
Na chudziak poszło ok 70 betoniarek betonu.
kolejny etap zbrojenie ław :
Po długiej i pracowitej nocy zbrojenie skończone. Zeby wyrobić się z tym zbrojeniem przed przyjazdem betonu musiałem robić całą noc - ale będzie co wspominać na starość :}
Rano przyjechała gruszka
No to lejemy beton:
I początek wielkiej wtopy...
Gruszek miało być 4 - razem 36 metrów betonu - tyle zamówiłem. Po wypompowaniu pierwszej, widzę że połowa jest zalana i zastanawiam się gdzie ja zmieszcze jeszcze 3 ??? Pytam gościa od pompy, ile jeszcze ma być gruszek, a on że 3 - jedna już wypompowana , następna stoi już na działce, trzecia w drodze a czwartą zaraz będą robić. Gość głupio się rechocze, że chyba podwórko całe chcę tym betonem wylać.
Ale wtopa, taki niby ze mnie dobry matematyk a zaliczyłem taką wpadkę i za tą wpadkę stracę jeszcze ok 4 tyś. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Co robić myślę, kombinuję gdzie ten beton wylać - pompiarz chodzi i ma ubaw ze mnie a mnie szlag trafia...
W końcu pompiarz mówi żebym zadzwonił do szefa to może się zgodzi cofnąć te 2 gruszki. Szybko dzwonię i udało mi się go uprosić żeby bez konsekwencji zawrócić gruchę, która była już w drodze. Normalnie podskoczyłem z radości!
Tak to jest, jak po nocach robi się kosztorysy, obliczenia itp.
cdn...